fbpx

Kosmetyczne Obiecanki Cacanki: neurokosmetyki: hit czy kit?

kosmetyczne obiecanki-cacanki

Wobec popularności zabiegów na bazie botoksu, producenci preparatów kosmetycznych od dawna chcieli stworzyć nową kategorię kosmetyków i wypromować ją na fali popularności tego składnika. Kosmetyki „botoks like”, „pseudobotoks” czy „neurokosmetyki” to nowa kategoria produktów pielęgnacyjnych. Jak głoszą hasła marketingowe na produktach, mają być one nowym orężem w walce ze zmarszczkami i starzeniem się skóry. Co w nich jest ? Czy jad żmii, pszczoły rzeczywiście zadziała na naszą skórę? Co ma działać jak botoks w kosmetykach? Czy ma na to szansę, czy zmiany będą trwałe i czy przy okazji nie zaszkodzą naszej skórze. Krótko mówiąc, czy neurokosmetyki są rozwiązaniem na gładką cerę?

Czy kosmetyk „botoks -like” może działać jak zabieg?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy przeanalizować składniki aktywne działające jak botoks. Zbadać ich skuteczność i bezpieczeństwo dla naszej skóry.

Toksyna botulinowa to substancja czynna uzyskiwana z bakterii Clostridium botulinum. Działa w miejscu przekazywania informacji między nerwami a mięśniami, w konsekwencji hamując przekazywanie bodźców nerwowych i doprowadzając do zwiotczenia mięśni.

Istotna dla zrozumienia działania składników „botoks like” jest informacja, że toksyna botulinowa jest wchłaniana przez komórkę nerwową i dokonuje w niej rozszczepienia białek niezbędnych do uwolnienia mediatora – acetylocholiny. Acetylocholina umożliwia przekazywanie bodźca nerwowego do mięśnia. Jeśli nie jest uwolniona, mięsień nie może się skurczyć i pozostaje rozluźniony. Krótko mówiąc toksyna powoduje zablokowanie wytwarzania acetylocholiny, dzięki temu mięsień się nie kurczy, nie powodując zmarszczek mimicznych. 

Co ważne w trakcie zabiegów jest ona podawana w określone partie twarzy (konkretne mięśnie lub ich okolice) i nie wpływa na pozostałą jej część (zarówno skórę jak i mięśnie). Pełny efekt, który utrzymuje się on ok. 6-9 miesięcy (w zależności od naszej mimiki, jak i jakości preparatu) można uzyskać w ciągu tygodnia.

Czy nowa kategoria neurokosmetyków pozwala na takie osiągnięcie?

Poszukiwania o danym produkcie zwykle zaczynam się w internecie. Do informacji tych należy podejść jednak bardzo wybiórczo, gdyż oprócz tych wiarygodnych i rzetelnych, znajdziemy tam, wpisy osób powielających deklaracje marketingowe producentów entuzjastycznie powiadamiających o znalezieniu nowej, skutecznej alternatywy dla zabiegu z wykorzystaniem toksyny botulinowej, ale też podających błędne informacje (np. jednym ze składników wymienionych jest arginina zamiast Argirelina®).

Rozluźnianie mięśni

Kosmetyki „botoks like” – ich działanie polega na rozluźnianiu (relaksacja) naszych mięśni, dzięki czemu znikają zmarszczki mimiczne lub stają się one mniej widoczne. Substancji aktywnych wykorzystywanych w produktach kosmetycznych jest coraz więcej, ich działanie jest jednak bardzo podobne, a najpopularniejsze to: Argirelina®, SYN-AKE®, DMEA, adenozyna, jad pszczeli czy niektóre substancje roślinne jak steochiol.

Poddałam je weryfikacji, przede wszystkim pod kątem ich skuteczności (jako składnika w ogóle), bezpieczeństwa dla naszej skóry i zdrowia oraz możliwości działania w produkcie kosmetycznym.

Argirelina – super peptyd ?

Najpopularniejszą substancją „botoks like” jest Argirelina®, czyli fachowo pisząc acetyl heksapeptyd – 3 (lub -8). Acetyl heksapeptyd – 3 jest pepetydem, który (w dużym uproszczeniu) jest skróconym łańcuchem toksyny botulinowej. Potrafi rozluźnić mięsnie (poprzez spowolnienie wytwarzania acetylocholiny, zapobiega kurczeniu się mięśni) i dzięki temu zmniejszyć widoczność zmarszczek (głównie mimicznych).

Badania kliniczne zlecone przez producenta Argireliny® pokazują, że 10 % stężenie składnika jest w stanie zmniejszyć głębokość zmarszczek o 30 % w ciągu 30 dni

Możemy zatem stwierdzić, że Argirelina® jako składnik działa dość skutecznie.

Nie wiemy jednak co się dzieje ze skórą po zakończeniu stosowania produktu z naszym heksapeptydem. Znając fizjologię skóry możemy stwierdzić, że w przypadku składnika stosowanego tylko na powierzchni skóry, efekt nie może być trwały.

Bezpieczeństwo czy spektakularny efekt?

Rezultaty tego samego badania potwierdzają bezpieczeństwo opisywanego wyżej składnika oraz jasno komunikują, że może być on stosowany jako alternatywa do toksyny botulinowej w kosmetykach.

Jednak kwestia bezpieczeństwa tego składnika nie jest aż tak różowa. Informacje, które pojawiają się w związku z bezpieczeństwem tego składnika są następujące:

– stosując składnik na cała twarz możesz doprowadzić do nienaturalnej ekspresji twarzy

– rozluźniając mięśnie twarzy możesz doprowadzić do zwiotczenia skóry, szczególnie jeśli już zauważasz te objawy (szczególnie skóra wokół oczu)

Trzeba te efekty wziąć pod uwagę wybierając produkt z tym składnikiem, gdyż w dłuższej perspektywie możemy doprowadzić do zniszczenia struktury skóry.

Również spektakularny efekt jest pod znakiem zapytania. Nie posiadamy wiedzy o tym, jakie stężenie Argireliny® znajduje się w dostępnych kremach.  A w opisach kremów często są przytoczone badania samego składnika w stężeniu 10%.

Pamiętajmy też, że kremy nie działają 24 godziny na dobę, więc ich efekty będą się zmniejszały po kilku godzinach.

Nie byłabym sobą, gdybym nie przetestowała Argireliny®. Znalazłam krem łączący ten składnik z innym, ciekawym peptydem. efekt: rzeczywiście w trakcie stosowania skóra się wygładzała, zmarszczki się zmniejszały, jednak efekt był chwilowy i raczej traktuję ten krem teraz jako „efekt wow” krem na wielkie wyjścia, by szybko poprawić stan skóry.

SYN-AKE® – skuteczniejszy peptyd ? 

Pod tą nazwą kryje się kompleks wieloskładnikowy, opierający się głównie na peptydzie, naśladującym działanie Waglerin-1, naturalnego peptydu z jadu trwożnicy Waglera (temple viper). Dzięki zastosowaniu tego składnika możemy mieć podobno „real age killing effect”, czyli prawdziwego zabójcy komórek odpowiadających się za starzenie skóry.

W efekcie końcowym podobnie jak Argirelina®, działa rozluźniająco na mięśnie (hamuje nikotynowe receptory acetylocholiny) . Producent przeprowadził badanie kliniczne in vitro i in vivo wykazując działanie zarówno natychmiastowe  (w ciągu kilku godzin),  jak i w dłuższej perspektywie (czyli 30 dni). Analizowane stężenie to 4% ( rekomendowane w kosmetykach to 1-4 %).  Badanie wykazało także wyższość skuteczności kompleksu nad 10 % stężeniem acetylo heksapeptydu – 3.

I ponownie ciekawostka, przedstawione wyniki badań odnoszą się do pojedynczych pacjentów (pacjent #29 zmniejszenie zmarszczek w okolicy czoła do 52 %). Trudno zatem określić jednoznacznie, czy te efekty będą odnosiły się do każdego i jak rzeczywiście kompleks działa na zmarszczki.

Nie ma żadnych doniesień o skutkach ubocznych, choć znalazłam informacje o potencjalnie możliwym spuchnięciu, podrażnieniu, szczypaniu skóry. To może się zdarzyć jeśli przesadzimy ze stosowaniem tego składnika, chcąc uzyskać lepszy efekt.

Jak w przypadku każdego nowego składnika, na ocenę jego bezpieczeństwa musimy poczekać.

Skuteczność w produktach kosmetycznych

Badania na stężeniu 4 % SYN-AKE® potwierdzają efekty działania tego składnika. Pamiętajmy jednak, że nie każdy z pacjentów zareagował dokładnie tak samo na efekt tak wysokiego stężenia. Rekomendowane stężenie w kremach to od 1-4 %. Czyli działanie może być słabsze.

Badania producenta nie są przekonujące. Dane są wybiórcze i nie pokazują jednoznacznie skuteczności. Mniej doniesień o efektach ubocznych nie potwierdza też 100 % bezpieczeństwa. Skoro jego działanie jest podobne do poprzednika, to również ryzykujemy wystąpienie podobnych działań niepożądanych. Deklaracja marketingowa „real age killing effect” to również „chwyt pod publiczkę”.

Jak możecie się domyślać, produkt z kompleksem SYN-AKE też przetestowałam. To było 2 lata temu, stosowałam produkt przez miesiąc i sprawdzałam efekt przed i po. Efekt był, ale znikł w momencie odstawienia produktu. Coż, wtedy byłam zawiedziona. Teraz skwitowałabym to wzruszeniem ramion, bo znalazłam lepsze rozwiazania na zachowanie młodości skóry 🙂

DMAE – wygładzenie zmarszczek i lifting skóry w jednym

Kolejny składnik, który pojawia się na liście składników działających jak botoks to dimetyloaminoetanol czyli DMAE. Jest prekursorem acetylocholiny i podobnie jak wspomniane wcześniej peptydy działa rozluźniająco na mięśnie (efekt „botoks like”), jednocześnie wg danych producenta działa liftingująco, poprawia zwiotczenie skóry, działa również antyoksydacyjnie.

Efektywność kontra bezpieczeństwo

Jednak skuteczność tego składnika w produktach kosmetycznych stoi pod znakiem zapytania, gdyż badanie opublikowane w Journal of Drugs in Dermatology wskazuje, z problemem może być pH potrzebne do skutecznego działania tego składnika, czyli zasadowe pH ok. 10.

Po pierwsze, jest to zdecydowanie niekorzystne dla skóry i może wywoływać podrażnienia. Po drugie, większość produktów kosmetycznych ma pH niższe, zbliżone do naturalnie lekko kwaśnego pH skóry, co stawia pytanie czy DMAE może w ogóle w kremie działać.

W kwestii bezpieczeństwa sprawa wygląda jeszcze gorzej. Badania przeprowadzone przez profesora Marceau z Uniwersytetu Laval w Quebecu wskazały jakie może być dodatkowe i zdecydowanie niepożądane działanie tego składnika, a mianowicie m.in. redukcja proliferacji fibroblastów, komórek odpowiedzialnych za produkcję kolagenu. To nie oznacza jednoznacznego wyroku, ale ponieważ ten produkt przenika w głąb skóry, potrzebne jest więcej badań potwierdzających, że jest on bezpieczny.

Jad pszczeli – silny alergen czy super rozwiązanie? 

Na jad pszczeli uczulonych jest między 0,5 – 2 % ludzkiej populacji. To dużo jesłi mówimy o wykorzystaniu alergenu w kosmetykach, szczególnie, że coraz więcej składników kosmetyków ma lub zaczyna mieć działanie drażniące. Dla mnie to zagrożenie dyskwalifikuje jad pszczeli. Szczególnie, że dokładny mechanizm jego działania w skórze nie jest 100 % znany. Skąd zatem pomysł na wykorzystanie jadu pszczół?

Jad pszczeli jest kompleksem toksycznych peptydów i białek. Mellityna stanowi do 50% składu jadu pszczelego, innymi składnikami są np.: apamina, adolapina, dopamina, norepinefryna, histamina. Inna nazwa jadu pszczelego to apitoksyna. Wg informacji z równych źródeł jad pszczeli nałożony na skórę, w jakiś sposób sparwia, że mózg odczytuje sygnał o stanie zapalnym i próbuje go zwalczyc. Aby to zrobić m.in rozszerzają sie naczynia krwionośne, dany obszar jest dzięki temu bardziej dotleniony i dożywiony. To rzeczywiście może prowadzić do poprawy kolorytu, rozjaśnienia skóry, w mniejszym lub większym stopniu do wygładzenia zmarszczek. Mnie jednak brakuje informacji co i jak działa. Bo od tego zależy kwestia jak długo.

Czy można zatem obejść się bez igły? 

Analizując, szukając, czytając wszystkie informacje zastanawiam się nad sensownością tej kategorii produktów. Mam poczucie, że po raz kolejny, nakręceni nowym marketingowym trendem, a zaraz za nim nakręceni przez media, rzucamy się na kategorie produktów mających mieć efekt WOW. W pogoni za ideałem chcemy mieć wszystko JUŻ.  Jeśli nie botoks to chociaż krem, żeby szybko wygładził zmarszczki i już jestem piękna i pasuję do obowiązującego kanonu.

Jak duża część kobiet nie chcę mieć zmarszczek, ale pójście na „łatwiznę”, czyli wygładzenie widocznych linii mimicznych, nie kończy procesu starzenia skóry. Ten cały czas postępuje. Trzeba pielęgnować skórę systematycznie, regularnie, zgodnie z jej potrzebami. Możemy zaszaleć od czasu do czasu i zastosować pseudobotoksowy krem. Ale stosujmy go z tą świadomością, że on nie zastąpi innych produktów, że nie spełni innych potrzeb skóry, że to jest tylko chwilowe i powinien zniknąć z naszego radaru, gdyż nie jest wart aż tak dużej uwagi.  Na szczęście Wy, wiedząc już jak działają neurokosmetyki będziecie wybierać świadomie.

Agnieszka Zielińska

Twój Skin Ekspert

 

Artykuł napisany dla magazynu Beauty Project Magazine. https://beauty-magazine.com.pl/uploads/2016/10/magazyn_publikacja.pdf